|

Tabletki przeciwbólowe społecznych recept na życie

Cechą charakterystyczną współczesnych czasów jest fakt, że szukamy szybkich rozwiązań problemów, które nas dotykają. Bardzo dobrą tego alegorię stanowią wszelkiego rodzaju tabletki przeciwbólowe, które zaczynają skutecznie konkurować z cukierkami oraz gumami do żucia, o łatwo uchwytne dla oka miejsce na sklepowych półkach. Właściwie trudno dziwić się ich obecności w takich “na wyciągnięcie ręki” miejscach. Wszak gdy nie mamy czasu i możliwości spokojnie się rozchorować, podręczna obecność szybko działających „medykamentów”, sprawia wrażenie oczywistej konieczności. W końcu jeśli pracujemy na umowie, w ramach której nie przysługuje nam płatne zwolnienie lekarskie, Colderx bądź Gripex (których głównym składnikiem jest przeciwbólowy paracetamol), wydają się być idealnym rozwiązaniem, skrojonym na miarę naszych potrzeb,

 

Ci, którzy znają się trochę na tym, jak działają tego typu specyfiki, wiedzą, że nie są to środki, które kompleksowo rozwiązują problem danej niedyspozycji, a jedynie wytłumiają skutecznie jej objawy. Dzięki temu, po ich zażyciu, możemy mieć nawet całkiem słuszne wrażenie, że odzyskaliśmy zdrowie. Tymczasem ogniska zapalne, powodujące objawy choroby – nie zostały wygaszone. Tlą się dalej, w niemym oczekiwaniu na kolejny moment, który pozwoli ich zawartości wypalić się do końca. Niemniej jednak, spieszący się zrealizować swoje powinności, współczesny człowiek, również i przy następnej okazji nie pozwala sobie na to, by porządnie się wychorować – by dać sobie prawo do tego, że nie musi być w ciągłym „użytku”. Dlatego też ponownie, chętnie sięga po rzeczone wcześniej specyfiki. Niewypalone do końca ogniska chorobowe, wraz z upływem czasu nawarstwiają się coraz bardziej, mając szansę w pewnym momencie zaowocować jakimś spektakularnym wybuchem chorobowym, wobec którego zazwyczaj czujemy się bezradni.

Tak jak wspomniałam na początku, tabletki przeciwbólowe są tu doskonałą alegorią sposobu, w jaki obchodzimy się z naszą psychiką. Zazwyczaj poprzez swoje względem niej zachowanie, oparte na bezrefleksyjnych automatyzmach, nieświadomie doprowadzamy do zdarzeń, które identyfikujemy jako katastrofy życiowe. Na przykład – nagle po latach odkrywamy, że spędziliśmy pół życia z niewłaściwym człowiekiem, a dobrze płatna praca, która nie jest nasz pasją, sprawia, że od środka obumieramy. Jednak – w tak zwanym międzyczasie, kiedy pojawiały się delikatne symptomy wskazujące na to, że coś w naszym życiu nie do końca się zgadza – przyjmowaliśmy strategię sięgania po szybkodziałające tabletki przeciwbólowe.

Strategia ta działa w następujący sposób: z jednej strony, kiedy na horyzoncie naszego życia ujawnia się jakiś problem, oczekujemy natychmiastowej, szybkiej pomocy: dobrej rady, albo błyskawicznej terapii. Z drugiej strony, kiedy pojawiają się symptomy w postaci tego, że coś nam się nie zgadza, że nam nie pasuje, bądź też my gdzieś nie pasujemy – ignorujemy je (wersja: wydaje mi się), lub też racjonalizujemy (wersja: nie mogę nic z tym zrobić, nie mogę sobie na to pozwolić).

„Problem jest nieistotny – wszak wszyscy mają problemy. Ważne, by jego objawy nie zakłócały zbyt mocno codziennego życia. Przecież wiemy jakie ono jest – nie ma lekko, trzeba w nim walczyć o swoje szczęście i sukces.” – szepcze nam do ucha nieodłączny automatyzm. Zawsze więc znajdzie się jakaś „pastylka”, która wytłumi niechciane objawy nieuświadomionego bólu psychiki: A to skupimy się teraz na karierze, a to może zaplanujemy sobie wakacje, a to sobie schudniemy, a to znajdziemy nową miłość… Społeczny supermarket wszak pełen jest różnorodnych recept na życie!

 

 

Owe recepty objawiają się w postaci gotowych modeli tego, jak powinniśmy żyć, aby czuć się spełnieni i szczęśliwi. To kompasy wskazujące kierunki, którymi podążamy w naszej życiowej podróży. (Pisałam wcześniej o mapach i kompasach naszego życia, zajrzyj więc do tego tekstu, jeśli potrzebujesz rozszerzyć sobie ten wątek). Jest jednak pewna kwestia, której potocznie dostępne kompasy nie nazywają po imieniu: Tak naprawdę wszyscy cierpimy na jedną, fundamentalną chorobę, która ma wiele odgałęzień, form oraz symptomów. Nie pomogą na nią najbardziej wymyślne pastylki przeciwbólowe.. Objawia się ona mniej lub bardziej uświadamianym bólem psychiki, którego jedną z przyczyn jest fakt, że identyfikujemy się wyłącznie z tym co na zewnątrz. Pojęcie świata wewnętrznego mamy natomiast odłożone na półce, w przegródce z bajkami fantasy dla dzieci oraz dorosłych, którzy bujają w obłokach. Tymczasem ów świat wewnętrzny jest tak samo realny, jak nasza potoczna codzienność. Ma on swoją dynamikę, rytm, prawa i zasady. To dom naszej psychiki. Pomiędzy światami wewnętrznym a zewnętrznym istnieje sprzężenie zwrotne – w zasadzie nie można rozpatrywać jednego w oderwaniu od drugiego. Jeśli tak robimy – to co dzieje się w naszym życiu, odbieramy jako przypadkowe, chaotyczne, bezsensowne i niezrozumiałe. Powoduje to najczęściej nieuświadamiane poczucie zagubienia i wyobcowania oraz tworzy podatny grunt do tego, by masowo przyjmować mniej lub bardziej alegoryczne – tabletki przeciwbólowe.

Tymczasem, jeśli faktycznie chcemy wyzdrowieć, czyli uczynić nasze życie prawdziwie harmonijnym, nie ma innej drogi, niż kompleksowe wypalenie rezydujących w naszej psychice ognisk zapalnych – do białego popiołu. Perspektywa ta traktuje objawy i symptomy psychicznego bólu, jako informację wskazującą na fakt, że jest coś, co się nie zgadza, co należy „posprzątać” i uporządkować, a nie tłumić bądź ignorować. Jeśli podejmujemy takie wyzwanie i chcemy się skutecznie zmierzyć z naszym bólem, trzeba dać sobie czas i przestrzeń do tego, żeby:

 

->  zdecydować się na poznanie swojego wewnętrznego świata

->  zidentyfikować znajdujące się w nim ogniska zapalne

->  wychorować się, czyli otworzyć puszkę pandory z tym co wyparte i przeżyć to jeszcze raz – do końca

->   rozpoznać mechanizmy, które owym światem rządzą

->   nauczyć się nawigować sobą i swoim życiem od nowa, w oparciu o nowo uzyskaną wiedzę

 

Jest to praca na lata, która w zasadzie nie ma końca. Jednak kiedy przebrniemy z sukcesem przez podstawowe złogi zalegające w psychice – otwiera się przed nami zupełnie nowa perspektywa: zaczynamy postrzegać świat z innego punktu widzenia. Stajemy się wówczas innym człowiekiem: bardziej świadomym swojego wpływu na otaczającą nas rzeczywistość. Opuszcza nas poczucie zagubienia, bezradności, przypadkowości i braku wpływu na swoje życie. Odzyskujemy w końcu władzę nad samym sobą – tak niewielu ludzi dzisiaj ją ma! Wtedy dopiero otwiera się przed nami opcja, by stać się mieszkańcami zupełnie „nowego świata”, w którym nie ma już zapotrzebowania na różnego formatu tabletki przeciwbólowe. Zgasło już bowiem ognisko powodów, uzasadniających konieczność ich występowania – przychodzi wówczas prawdziwa, tak bardzo poszukiwana przez wielu ludzi – ulga.

 

 

Podobne wpisy

4 komentarze

  1. Świetny tekst, całkowicie się z nim zgadzam wracając do Twojej metafory: dla mnie zawsze było dziwne, że ludzie odczuwający ból biorą tabletki aby UJARZMIĆ ten ból bez chwili zastAnowienia “dlaczego mnie boli? Co moje ciało chce mi powiedzieć? ” . Pozdrawiam i miłego dnia

    1. Dziękuję, Viol 🙂 Tak się chyba dzieje w momencie, kiedy w danym świecie powiela się przekonanie, że ból jest stałym, nieodłączny i permanentnym towarzyszem, a nie sygnałem do tego, by coś w sobie zauważyć….

  2. tłumienie bólu może czasem okazać się złudnie korzystne. na krótką metę daje chwilę zapomnienia,ucieczka w wir codzienności, pracy. Skrywane tajemnice jednak po czasie wracają ze zdwojoną siłą i oddziałują na psychikę z podwójnie silną negatywną energią. Stąd biorą się również choroby , dolegliwości fizyczne o nieznanym pochodzeniu.
    Pięknie ujęte fakty. Szybka reakcja i zamknięcie problemów w kolorowym pudełku bez ich rozwiązania i poznania przyczyny nigdy nie jest lekarstwem, na pewno nie lekarstwem na miarę specjalisty:)

    1. Tak Kasiu, to prawda. Wyparcie emocji nie rozwiązuje problemu, tylko chowa go w zamknięciu pod wysokim ciśnieniem. Ludzka psychika jest instrumentem poruszanym przez pewne prawidłowości, o charakterze niemalże przyrodniczym. Nie można przed sobą uciekać w nieskończoność. W pewnym momencie przychodzi moment konfrontacji…. Zazwyczaj nie jest on przyjemny, jednak, pradoksalnie – uwalniający 🙂

Skomentuj Anita Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *