|

Zastępczy Syndrom Münchhausena i nie tylko- czyli kiedy pomoc szkodzi

Istnieje w psychiatrii schorzenie psychiczne, w którym opiekun celowo osłabia fizyczną kondycję swojego podopiecznego po to, by samemu móc występować w roli super- opiekuna. Pamiętam, że po raz pierwszy spotkałam się z opisem tego zjawiska już parę lat temu, kiedy przeglądałam Pudelka 😉 Jeśli chcecie przeczytać więcej o historii matki, która symulowała niepełnosprawność córki, to artykuł jest tutaj .

Zespół Münchhausena jest grubomaterialną manifestacją pewnej jakości, którą zgrubnie można byłoby określić „ciemną stroną archetypu Raka” (ujmując kwestię astrologicznie). Z mojego doświadczenia wynika, że można procesować tego rodzaju syndrom  również w odniesieniu do subtelnych warstw psychiki – dając komuś odczuć, że np. jest nieporadny, albo że sam dobrze nie widzi  tego co czuje. Wyraża się to w przykładowych stwierdzeniach typu: wydaje ci się, że czujesz to co czujesz, przesadzasz itd.

Jednocześnie osoba, która kieruje do nas taki komunikat, jest przez nas odbierana jaka ktoś, kto figuruje w pozycji autorytetu, który dodatkowo się nami w jakiś sposób opiekuje. Człowiek taki  w bardzo subtelny sposób zabiera nas od siebie samych, nie pozwalając przeżyć wzbierających w nas emocji do końca lub też subtelnie sugerując zmianę ich rzeczywistego znaczenia.

pexels-markus-spiske-1089438

Bierna agresja, którą mam tu na myśli, była dobrze przedstawiona w ostatniej części „Matrixa” i uosobiona w postaci terapeuty, u którego leczył się Neo. Przewrotne, prawda? Ów miły pan koniec końców okazał się być architektem nowego systemu.

Wracając jednak do archetypu Raka – ogólnie lubi się on troszczyć i opiekować, w jaki sposób więc miałby okazywać agresję? Jak pomagając można komuś w ogóle zrobić krzywdę – przecież to brzmi niedorzecznie, prawda?

To co miłe, miękkie i troskliwe też możne krzywdzić

Jeśli się na przykład kogoś od siebie psychicznie uzależnia, dając odczuć, że bez naszej pomocy ktoś nie jest w stanie sobie poradzić. Bo to my jesteśmy tymi, którzy wiedzą lepiej co druga osoba myśli, czuje, czego potrzebuje. Działa to zazwyczaj na te osoby, które mają deficyt w relacji z własną rodzicielką – tak podstawowych kwestii jak bycia zaopiekowanym, przytulonym, pogłaskanym, zauważonym. Jeśli ktoś posiada w tym temacie znaczne ubytki – będzie naturalnie grawitował w stronę osób wydających się być gotowe by zaspokoić te potrzeby. Mogą to być nasi przyjaciele, partnerzy – ale również terapeuci czy tak zwani nauczyciele duchowi. System osobowości jednostek objętych takim deficytem, w  naturalny sposób dąży bowiem do ich zaspokojenia.

Jeśli więc zdarza się zewnętrzny „obiekt” gotów nam  takiego wsparcia udzielić, naturalnie ku niemu grawitujemy. I oczywiście częściowo te potrzeby są zaspokajane przez owo zewnętrzne „coś”. Nie mniej – zazwyczaj jest tak, że ludzie będący pod wpływem „ciemnej strony archetypu Raka” nie oferują swojej troski i wsparcia za darmo. Przeważnie oczekują czegoś w zamian- wdzięczności, uwagi – czasami przymykania oka na inne swoje działania, które mogą nosić charakter znacznej szkodliwości.

Wstęp do Alchemii Wewnętrznych Przemian baner

Jak powiedzieć cioci, że za bardzo się wtrąca na w nasze małżeństwo, jeśli wielokrotnie wcześniej z własnej, nieprzymuszonej woli wspierała nas finansowo? Jak powiedzieć przyjacielowi, że się z nim nie zgadzam, jeśli wcześniej tyle dobrego dla mnie uczynił? A że owo dobro może być przeplecione regularnymi momentami wielkiej nieuwagi  z ich strony, które sprawiają mi ogromy ból – to musiałabym być ostatnim niewdzięcznikiem, by w takiej sytuacji wyartykułować swój sprzeciw, nieprawdaż?

Powyższe sytuacje są raczej powierzchowne i łatwe do wychwycenia. Bardziej wysublimowane jednak są takie, w których jedna ze stron relacji występuje w roli mniej lub bardziej oficjalnego autorytetu, który na przykład prowadzi jakiś rodzaj terapii lub modnych ostatnio „uzdrowień”, niczym nasz terapeuta z ostatniej części Matrixa.

 

miś z zębami

Człowiek pozostaje wówczas zamknięty w pułapce ze ścian wytapetowanych niebieskimi pastylkami, utyka w uzależnieniu, poczuciu, że bez swojego „dobrodzieja”  sobie nie poradzi, zginie. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że wskutek tego rodzaju „pomocy” staje się we własnych oczach słaby i zależny. Że zamyka się w swoim własnym świecie – ginie w mroku własnej traumy, której nie może zakończyć, ponieważ architekt na to nie pozwala.

Nie wiem jakie wywarł  Was wrażenie, jednak oglądając ten film, zwłaszcza pierwsze jego akapity – niemało się spłakałam. Nad tym, jak owo „coś”, co zarządza tym światem, potrafi najbardziej szlachetne i głębokie ideały sprowadzić do roli ścierki, którą można co najwyżej wytrzeć zachlapany kawą blat.

Tak samo – piękne jakości, takie jak właśnie miłość, wsparcie czy troskę – umie użyć jako niezwykle wyrafinowanej broni wymierzonej w to, by umniejszyć sprawczości, samodzielności i godności człowieka. By zatrzymać go w miejscu, nie pozwolić mu się obudzić. Pomimo tego, że twierdzi, iż właśnie do tego dąży.

 

Wszystko jest kwestią proporcji – na takiej samej zasadzie jak nożna można użyć do posmarowania chleba masłem, lub pozbawienia kogoś życia – tak samo miękkie, pluszowe i troskliwe jakości mogą okazać się śmiertelną pułapką dla naszej duszy.

Każde działanie, które wikła człowieka w jakikolwiek, nawet subtelny brak wolności, swobody poruszania się-  nie jest chrystusową ścieżką dla świadomości. Doświadczenia z opisanego tu przeze mnie zakresu są świadectwem tego, że nie tylko forma  działania jest tu kluczowa jeśli chodzi o rozpoznanie tego, z czym mamy do czynienia. Wkraczamy w okres, w którym potrzebujemy Siły Rozróżnienia tego, co dzieje się na bardziej subtelnym poziomie. Władcy tego świata uczą się wraz z nami i bez dokonania fundamentalnej zmiany w nas samych są w stanie dotknąć nas właśnie od strony tego, co nowa potoczność identyfikuje jako bezpieczne, dobre i pożądane.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *