Nowe Spojrzenie na Narcyzm
Kiedy w 2017 roku napisałam artykuł „Do czego służysz narcyzowi”, w którym po raz pierwszy poruszyłam temat narcyzmu w swoich publikacjach, wiele rzeczy wyglądało inaczej. Nie wiedzieliśmy powszechnie o latających małpkach, nie było tak doskonale opracowanych opisów cech narcyzów jawnych i ukrytych oraz kolejnych ich wariantów.
Narcyzm jest dzisiaj bardzo trendy pojęciem – jak grzyby po deszczu wyrastają poradniki, z których możemy dowiedzieć się na temat setnej formy tego, w jaki sposób narcyzi nas ranią. Niewątpliwie baza wiedzy w tym temacie ciągle się powiększa i to bardzo dobrze, ponieważ tu chodzi o to, by jak najwięcej osób mogło się wydostać z jego objęć.
Pytanie brzmi – czy to wszystko dostarcza narzędzi, by przejść niejako na drugą stronę tego cierpienia, zamknąć za sobą portal wypełniony bólem i otworzyć nową przestrzeń, w której towarzyszy nam poczucie realnej ulgi oraz otwarcie zupełnie nowej perspektywy?
Mam nadzieję, że nikogo nie urażę, jednak pozwolę postawić sobie tezę, że nie. Jestem bowiem zdania, że obecna narracja wyczerpała już temat, doszła do ściany i nie pozwala przełamać pewnego zaklętego kręgu, w którym zarówno narratorzy, jak też ich publiczność – utknęli.
Narcyzm w ujęciu strukturalnym – wewnętrzne dziecko to dopiero początek
Wiemy już, że od narcyzów trzeba wiać, że trzeba zająć się swoim wewnętrznym dzieckiem, nauczyć kochać siebie, itd. Nie mniej mnie w tym wszystkim czegoś brakuje. Czegoś, co mnie samej pozwoliło „użyć” własnego uzależnienia narcystycznego do urzeczywistnienia dojrzałości jako pełnowymiarowej istoty ludzkiej (to nie znaczy że nieomylnej lub nie posiadającej niczego do zrobienia ze sobą 😉)
Z uwagi na fakt, że doświadczenie narcystycznej przemocy w mojej osobistej historii zajmuje miejsce jednego z najsilniejszych katalizatorów do wzrostu i przejścia na zupełnie inny poziom świadomości, ciężko obserwuje mi się owo zapętlenie w temacie. Czuję, że potrzeba tu skalpela, impulsu, który ruszyłby cały ten temat w kierunku „porodu” – wydostania się na szerszą przestrzeń rozumienia, na takiej zasadzie jak dziecko wydostaje się z brzucha mamy. Do świata znacznie bardziej przestrzennego niż łono, w którym dotychczasowe rozumienie zagadnienia narcyzmu wzrastało i dojrzewało.
Narcyzi kłamią, oszukują, ranią nas, doprowadzają do rozpaczy. To fakt, to już wiemy. Wiemy też, że wskazują na nasze słabości i ujawniają delikatne punkty, o których nie mamy pojęcia – to również prawda. Jednak czy wśród tej masy fenomenologicznych opisów wariantów sprawiania nam bólu, wskazującego na konieczność pracy ze sobą ktoś kiedyś w końcu określił, czym zasadniczo ten narcyzm jest?
Wezwanie do Przebudzenia – Anatomia uzależnienia narcystycznego
Ta książka powstała po to, by rozpocząć kolejny etap wędrówki. Nie wylewając dziecka z kąpielą, wykorzystując to, czego do tej pory się nauczyliśmy, zaprasza by rozpoznać szersze znaczenie dotykających nas zdarzeń i ruszyć w drogę powrotną do siebie.
To tekst bogaty w treść, która pozwala przełamać granice dotychczasowego postrzegania rzeczywistości i spojrzeć na nią z o wiele szerszej perspektywy. Tym samym wszystko, co od tej pory zajmowało całą przestrzeń na planszy naszego życia – przy rozszerzeniu tej ostatniej, zmniejsza znacznie swój rozmiar, kontekst oraz znaczenie.
Napisałam tę książkę po to, by pokazać każdej osobie, która jest dotknięta tematem przemocy narcystycznej, że istnieje z niej skuteczne wyjście, jednak w nieco innym miejscu, niż potocznie się mniema. Innymi słowy – można zmienić mieszkanie swojego życia na zdrowsze, nowe, jasne i przestrzenne, w którym możemy urządzić się tak jak lubimy i chcemy, a nie tak, by zaadoptować się do wrosłego w ściany grzyba.
Diagnoza i przeżycie tego, co nam wyrządza narcystyczna relacja, podobnie jak praca z wewnętrznym dzieckiem, są ważnymi elementami tego procesu, jednak na tym się on nie kończy. To jedynie dojście do „obozu pierwszego” w wycieczce na Mount Everest naszego wewnętrznego wzrostu i bardziej spełnionego życia. Jeśli nie przełamiemy pewnej granicy, którą instynktownie identyfikujemy jako „strefa śmierci” (to określenie zaczerpnięte z himalaizmu), wówczas nie wydostaniemy się w przestrzeń realnej wolności i spędzimy resztę życia na leczeniu ran, które zadali nam narcystyczni rodzice, partnerzy, czy szefowie.
Tak być nie musi. Z szerszej perspektywy doświadczenie uzależnienia narcystycznego ma swoją wewnętrzną, początkowo niewidzialną dla oka logikę. Jej zadaniem jest zmuszenie nas do odnalezienia drogi powrotnej do siebie i rozpoznania szerokiej gamy iluzji w jakich żyjemy – i nie tylko tych, które związane są z naszym narcystycznym partnerem relacji.
Napisałam tę książkę, ponieważ uważam, że upatrywanie owego pierwszego obozowiska za skuteczne rozwiązanie dręczącego nas, narcystycznego problemu jest podejściem niekompletnym. Jeśli mocno się przedłuża – stopującym w procesie samotransformacji, która jest jego immanentnym celem.
Silnikiem napędowym nowego spojrzenia na narcyzm, jest rozszerzenie perspektywy naszego oglądu sprawy, w której uczestniczymy. Dołożenie percepcji o równoległej obecności zjawiska, które nazwałam w książce „narcystyczną intruzją”, która niczym „master of puppets” zarządza z niewidzialnego, tylnego siedzenia całą sytuacją, jest niczym powiew świeżego powietrza na drodze Bilbo Bagginsa przedzierającego się wraz z drużyną krasnoludów przez mroczną puszczę. Oczywiście nie zdejmuje to konieczności pokonania odległości między miejscem naszego aktualnego występowania, a celem do którego mamy dojść.
Uzyskujemy tu jednak ogląd, szeroką perspektywę, odczucie wyraźnego kierunku, a przede wszystkim – obecność świeżego, odżywczego powietrza w płucach. To wszystko pozwala nam ruszyć w dalszą drogę wyposażonym w niezbędną siłę i poczucie realności kierunku, w jakim tak naprawdę zmierzamy.
W perspektywie, którą się dzielę nie napisano jeszcze żadnej pozycji na temat narcyzmu i nie ujęto go w taki sposób. W zarysowanym tu, strukturalnym ujęciu – widać jak na dłoni czy faktycznie narcyzm jest, skąd się wziął, dlaczego nas dotyka. Widać też wyraźnie ucho igielne, przez które należy się prześliznąć, by z niego wyjść, jak również dokąd właściwie ta droga dalej prowadzi.
Jeśli czujesz w sobie ten impuls oraz odwagę, by ruszyć w dalszą podróż, zapraszam Cię serdecznie do lektury!
Więcej informacji o mojej książce o narcyzmie znajdziesz tutaj.