Królewska sztuka opanowania emocji o której nie piszą w życiowych poradnikach
Czy jesteś jedną z tych osób, której życie w pewnym momencie zupełnie się załamało? Straciłeś cały majątek? Odszedł od Ciebie partner/partnerka? A może jest tak, że po kilkudziesięciu latach wspólnego prowadzenia biznesu okazało się, że wspólnik cały czas Cię oszukiwał? Być może masz dzięki temu wrażenie, że przegrałeś swoje życie, obwiniasz więc siebie oraz świat za to, co Ci się przytrafiło. W takich momentach zazwyczaj szukamy skutecznych sposobów, by doprowadzić do opanowania emocji, powstałych wskutek tych wydarzeń i móc wrócić do codziennych zajęć. Na ten temat napisano wiele poradników. Jednak mimo tego, że wiele współcześnie się o emocjach mówi, brakuje w tych narracjach nieco głębszego pojęcia o tym, czym właściwie one są, jaka jest ich dynamika oraz czemu de facto służą. Opanowanie emocji w potocznym rozumieniu, polega na wyciszeniu ich tak, by nami nie targały i pozwoliły nadal normalnie żyć. Jednak istnieje inny rodzaj panowania nad emocjami, o których nie piszą żadne poradniki życiowe. W tym ujęciu emocje służą naszemu uwolnieniu ze świata iluzji, w którym niestety tkwi większość ludzi.
Żyjemy w takich czasach, w których lansuje się przekonanie, że pozytywne podejście do życia jest zaczarowanym ołówkiem, dzięki któremu otrzymamy wszystko, czego nam potrzeba. Ciężko jest jednak nastawiać się pozytywnie do czegokolwiek, kiedy właśnie jesteśmy po drugiej rozprawie rozwodowej z żoną, a listonosz nie dalej jak trzy dni temu wręczył nam Bankowy Tytuł Egzekucyjny. I wszystko to jakoś tak nagle, zaskakująco, niespodziewanie – wszak rok temu jeszcze nic nie zapowiadało tak wielkiej, życiowej katastrofy.
Kiedy jesteśmy na świeżo z takimi wydarzeniami, w pierwszej kolejności ciężko o to, by móc w jakiś sensowny sposób się do nich odnieść. Z mojego doświadczenia wynika, że w takich momentach najlepiej na jakiś czas się „wyłączyć”, wziąć kilka głębokich oddechów i pozwolić pierwszej fali zalewającego nas poddenerwowania, przetoczyć się po ciele oraz psychice. Tym falom warto dać wybrzmieć i przelać się przez nas, ponieważ jest to jedyny sposób, by się do nich przyzwyczaić. Tak, przyzwyczaić i uregulować ich przepływ, ponieważ przy silnych emocjonalnych wstrząsach nie da się emocji szybko i skutecznie wyciszyć. Niektórzy powiedzieliby: niestety – a ja przewrotnie napiszę, że właśnie na szczęście, gdyż paradoksalnie niosą one ze sobą coś o wiele dla nas cenniejszego, niż dotychczasowa „mała stabilizacja”, z której właśnie nas wytrącono. Jednak do tego, by ten skarb ukazał się naszym oczom, potrzebny jest rozłożony w czasie, proces destylacji zawartości emocji, rozpoczynający się od przeczekania pierwszych fal zalewającej nas paniki. Od tej szczypty dystansu zaczyna się królewska sztuka panowania nad własnymi emocjami, prowadząca do pogłębienia wiedzy i świadomości o nas samych oraz otaczającym świecie.
Bank informacji
Owo przyzwolenie na swobodny przepływ emocji oraz odczuć, jest niezwykle ważnym momentem w całym tym procesie, ponieważ wbrew pozorom, większość z nas praktycznie ich do siebie nie dopuszcza. Wypieramy je, tłumimy, udajemy, że ich nie ma. Próbujemy działać trochę na zasadzie „gdy zamknę oczy, to mnie nie widać”. W wyniku takiego postępowania, nie dostarczamy tlenu emocjonalnemu ogniowi, doprowadzając do tego, że zaczyna spalać się on w sposób prowadzący do powstania czadu – czyli śmiertelnej trucizny. Z kolei fiksując się na emocjonalnym problemie, dostarczamy tego pierwiastka w zbyt dużej ilości, co sprzyja niekontrolowanemu rozprzestrzenianiu się ognia po całej psychice. Nie sam emocjonalny ogień jest więc tu problemem, lecz warunki, w jakich zachodzi jego spalanie. Warunki te można regulować, kontrolując podaż „tlenu”. W tym tkwi zasadnicza różnica między podejściami potocznymi, a proponowanymi między innymi przeze mnie:
Potoczność skupia się na samym emocjonalnym ogniu, chcąc doprowadzić go do jak najszybszego ugaszenia, gdyż w nim widzi całe zło. Alchemiczna sztuka przemian skupia się na tym, by kontrolować warunki jego spalania tak, by wydobyć zeń wszystkie zawarte w nim informacje i pozwolić trawionemu przez niego materiałowi, wypalić się do białego popiołu.
Mało ludzi bowiem zdaje sobie sprawę z tego, że emocje działają jak banki informacji. Gromadzą one odczucia z różnych życiowych doświadczeń, łącząc je w to co znamy jako wściekłość, smutek, radość, euforię czy przygnębienie. Często jest tak, że całymi latami tkwimy w jakichś zależnościach, które powodują podświadome narastanie różnych emocjonalnych stanów. Można powiedzieć, że katastrofy życiowe są pewnego rodzaju zwieńczeniem tego, co przez lata się w nas odkładało. W życiu nie ma bowiem przypadków, są jedynie takie zdarzenia, których sobie nie uświadamiamy. Stany emocjonalne, wbrew pozorom, również do nich należą.
Deprywacja syntoniczna
Skrajnie negatywne i ciężkie emocje pojawiają się w naszym życiu z dwóch głównych powodów. Pierwszym z nich jest deprywacja syntoniczna. Brzmi górnolotnie, jednak w trzech krótkich słowach można powiedzieć, że dotyczy ona niesłuchania tego, co mówi nam intuicja. Więcej na temat tego czym jest ta warstwa psychiczna, napisałam w artykule Zwierzęcość człowieka – czy można ją oswoić? Intuicja nie jest więc narzędziem wziętym z bajek czy opowieści o kosmitach. To żywy zmysł tak jak smak czy słuch, który możesz odczytać w reakcjach swojego ciała. Wychowanie i kultura tłumi w ludziach umiejętność posługiwania się tym instrumentem, co prowadzi do tego, że nie potrafimy sprawnie rozpoznać nieodpowiednich dla nas ludzi i miejsc. Na przykład: dobieramy sobie niewłaściwych partnerów, trafiamy na sprzedawców, którzy nas oszukują, podpisujemy szkodliwe dla nas umowy i zobowiązania, etc. Więcej na ten temat znajdziesz we wskazanym wcześniej artykule.
Cięgi, które dostajemy wskutek takich syntonicznie niekorzystnych dla nas wydarzeń, odkładają się w psychice w postaci złogów, na takiej samej zasadzie, jak tłuszcz w organizmie. Nawarstwione odczucie bycia odrzuconym i pokrzywdzonym przez wszystko i wszystkich dookoła, doprowadza do tego, że czujemy się źle, jesteśmy sfrustrowani, przygnębieni. Jednak frustracja czy przygnębienie należą już do warstwy emocjonalnej, która wyrosła na hałdach zbudowanych właśnie z doświadczeń odrzucenia, porzucenia, odtrącenia (w warstwie syntonicznej), które w ciele odbieramy jako ucisk, pieczenie czy rozrywanie. I tu jest ten moment, w którym warto nauczyć się rozróżniać to, co dzieje się w warstwie syntonicznej od tego, co ma miejsce w warstwie emocjonalnej, gdyż na ogół wrzucamy wszystko do jednego worka, co rodzi wiele nieporozumień.
Treść syntonii wpływa na rodzaj przeżywanych emocji
Warstwa syntoniczna jest dla emocji jak gleba dla roślin. Jej jakość determinuje smak emocjonalnych owoców. Jeśli chcesz go zmienić, stoi przed Tobą konieczność oczyszczenia syntonicznej gleby, co jest jedną z najtrudniejszych i najmniej zrozumiałych rzeczy na tym świecie. Istnieje jednak sposób na to, by kwaśna gleba negatywnych doświadczeń życiowych wydała słodkie owoce. I bynajmniej nie chodzi tu o uwielbienie cierpienia, a zrozumienie, że jeśli już się pojawiło, to zafiksowywanie się na nim, bądź wypieranie go, nie jest jedynym, co nam zostaje z nim zrobić.
Możliwość ta ujawnia się w momencie uświadomienia sobie, że na granicy między warstwą syntoniczną (intuicyjną), a emocjonalną istnieje coś, co przypomina system trawienny. Jest on w stanie przemielić i przetrawić na drobne „atomy emocji” każde „paliwo”, które jest mu dostarczane. Owym paliwem jest to, co nagromadziło nam się w warstwie syntonicznej, bez względu na to, czy jest to miłe, czy też niemiłe. Spalanie to odbywa się poprzez wejście w dane odczucie. (Więcej o tym procesie pisałam w artykule Czy mam wpływ na swoje życie?).Dlatego też o wiele przyjemniej spala się pierwsze z wymienionych paliw, gdyż znacznie łatwiej jest wejść w odczucie przyjemne i łagodne. Odczucia nieprzyjemne, traumatyczne, są trudne do otwarcia, z uwagi na towarzyszący temu procesowi ból. Jednak w odróżnieniu od tych pierwszych, są o wiele bardziej kaloryczne. Właśnie w tej ich właściwości biorą źródło powiedzenia takie jak: „co cię nie zabije, to cię wzmocni”, bądź też „cierpienie uszlachetnia”.
Bez względu na to, jak ciężkie nie byłoby Twoje przeżycie, pamiętaj , że zawsze jesteś w stanie je strawić, rozparcelować w drobny mak i zwyczajnie się nim pożywić, tak jak pożywiasz się kanapką na śniadanie. To, czy uda Ci się przemielić kwaśne paliwo na kojące emocjonalne owoce, zależy od tego, jak drobno je rozkruszysz. Sęk w tym, że odczucia przyjemne i nieprzyjemne są zbudowane z tych samych „atomów”, jednak te niemiłe mieszczą ich po pierwsze więcej, po drugie – są połączone w trudny do zmielenia sposób, innymi słowy, są ciężkostrawne. Dlatego też rozprawienie się z nimi zabiera zwykle więcej czasu oraz wymaga cierpliwości i zrozumienia, co się właściwie z Tobą w tych trudnych momentach dzieje. Człowiek jest zbudowany w sposób przypominający pełne tajemnic, alchemiczne laboratorium, a każdy z nas ma szansę stać się alchemikiem, jeśli tylko się na to odważy i nauczy „obsługi” skomplikowanego sprzętu laboratoryjnego, jakim jest on sam.
Zauważmy, że zdarzają się ludzie, którzy mimo wielu doświadczonych krzywd, wykazują się dużym spokojem, wyrozumiałością, zrozumieniem – nawet dla swoich tzw. oprawców. Inni natomiast – pod wpływem analogicznych doświadczeń – zamykają się w oparach poczucia krzywdy, żalu oraz emanują jawną niechęcią do świata. Wszystko wskazuje więc na to, że mamy wybór, co zrobimy z doświadczeniami, które przyszło nam przeżyć. Ból jest czasami nieunikniony, jednak wiele wskazuje na to, że cierpienie jest opcjonalne.
Brak kompletu informacji na temat tego, co się wydarzyło
Drugą przyczyną powstawania negatywnych emocji jest brak kompletnej informacji na temat tego, co dokładnie miało miejsce w otaczającej nas przestrzeni zdarzeń. Jest to jeden z mechanizmów wykorzystywany przez narzędzia współczesnej propagity do tego, by móc wzbudzać odpowiednie nastroje u mas, a następnie kierować nimi zgodnie z własnym zamierzeniem.
Dla zilustrowania tego, co mam na myśli, posłużę się anegdotą, w której brałam udział: Pewnego razu udaliśmy się wraz z grupą przyjaciół do restauracji. W menu zauważyliśmy, że podają świeżo wyciskany, pomarańczowy sok w dzbanku, w związku z czym postanowiliśmy go dołączyć do naszego zamówienia. Poprosiliśmy więc o <dzbanek soku pomarańczowego>. Kelnerka przyniosła go do stołu i odeszła. Zadowoleni, rozlaliśmy sok do szklanek, po czym konsyliarnie orzekliśmy, że jest to jednak sok z kartonu, a nie ze świeżych pomarańczy. Bardzo się tym faktem oburzyliśmy i zaczęliśmy już nawet między sobą wymieniać uwagi, że kelnerka chyba sobie z nas robi jaja. Poprosiliśmy ją więc do stołu, informując, lekko rozdrażnieni, że „ten sok w dzbanku, nie jest sokiem świeżo wyciskanym”. Na co ona z rozbrajającą szczerością odparła:
-A to miał być świeżo wyciskany sok?
-No tak, taki w dzbanku, przecież macie napisane w menu, że świeże soki podajecie w dzbankach – powiedział jeden z nas
-No tak – odparła dalej nieco wystraszona kelnerka – jednak w dzbankach podajemy również soki z kartonu, a nie mówiliście, że taki chcecie …
Po tej informacji całe nasze oburzenie nagle wyparowało. Faktycznie – prosiliśmy o sok pomarańczowy w dzbanku. Nie doczytaliśmy jednak, że ma on dwa warianty: świeżo wyciskany, bądź kartonowy – i nie doprecyzowaliśmy, o jaki dokładnie nam chodzi. Kelnerka przyjęła po prostu do zamówienia wariant najczęściej wybierany przez klientów. Zwyczajnie się nie porozumieliśmy – i tego rodzaju dysonans stał się przyczyną naszego – niepotrzebnego jak się później okazało – zaperzenia.
Z tej historii wynika, że emocje pojawiają się również jako informacja zwrotna od naszej psychiki, która za ich pośrednictwem daje nam do zrozumienia, że coś się nie zgadza w posiadanym przez nas zestawie informacji, odnoszącym się do świata zewnętrznych zdarzeń. Dlatego też, jeśli chcemy nawigować w kierunku faktycznego opanowania emocji, powinniśmy dążyć do jak najbardziej obiektywnego i kompletnego uzupełnienia tych informacji w warstwie mentalnej. Zaręczam, że im więcej puzzli jest tu uzbieranych oraz im głębszych oraz rozleglejszych obszarów rzeczywistości one dotyczą, tym więcej pojawia się w nas zrozumienia oraz spokoju. Trudniej też o wszelkiego rodzaju manipulacje oraz nieporozumienia. Odtworzenie kompletnej kalki otaczających nas wydarzeń, jest jednym ze sposobów na utrzymywanie tlenu potrzebnego do spalania emocjonalnego ognia – na optymalnym poziomie.
Emocje jako niezbędny element w procesie alchemicznych przemian
Współcześnie nie potrafimy sobie za bardzo z emocjami radzić, ponieważ uczy się nas, że świadczą one o braku dojrzałości, że są one podstępne, nieprzewidywalne oraz że trzeba je nieustannie mieć pod kontrolą pojmowaną jako ich tłumienie oraz wypieranie. Jeśli tak postępujemy, nie mogą one nam służyć za bank informacji, którym w swej istocie są. Opanowanie sztuki wewnętrznych przemian polega na kontroli spalania emocjonalnego ognia poprzez proces nadzorowania podaży tlenu, zarówno tego pochodzenia wewnętrznego (od strony uwolnienia syntonicznych odczuć), jak również zewnętrznego (skompletowania informacji o wszystkich elementach składających się na dane wydarzenie).
Jeśli nie przetrawimy wszystkich syntonicznych doświadczeń, ich zapis w naszej emocjonalnej bibliotece będzie zniekształcony. Z drugiej strony – jeśli nie będziemy dbali o możliwie szeroki wachlarz informacji o świecie, narażeni jesteśmy na poczucie szeroko pojmowanego rozdrażnienia, wynikającego z bycia niedoinformowanym w związku z wydarzeniami, których jesteśmy uczestnikami.
Oczywiście w życiu wygląda to tak, że wspomniane tu dwie drogi powstawania emocji łączą się ze sobą. Czyli np. kiedy rozstajesz się z żoną, nagle uzmysławiasz sobie, że ona nigdy tak naprawdę nie wyleczyła się ze swojej licealnej miłości (niedoinformowanie o wydarzeniach). Co prawda nigdy Ci o tym nie mówiła, jednak podświadomie Twoja psychika odczuwała, że jesteś przez żonę odtrącany (odczucia w warstwie syntonicznej – uświadomione, bądź nie). W trakcie trwania całego małżeństwa narastało między Wami wiele nieporozumień, które pierwotnie swe korzenie miały w fakcie, że małżonka nigdy nie wygasiła tęsknoty żywionej za swoją pierwszą miłością, a Ty nie byłeś w stanie tego ŚWIADOMIE rozpoznać, bo tłumiłeś swoje odczucia i opierałeś się jedynie na słowach żony. W dalszej kolejności, dwadzieścia lat wspólnego życia wyhodowało na tej glebie nieporozumień, mnóstwo ran i psychicznego bólu dla was obojga. Gdyby jednak sytuacja była taka, że od samego początku waszej znajomości dysponowalibyście kompletnym i szczerym obrazem samych siebie oraz partnera, najprawdopodobniej w ogóle nie weszlibyście ze sobą w ten małżeński związek.
Zatem nie tylko katastrofalne wydarzenia życiowe doprowadzają do powstania emocji. Również nagromadzone przez dłuższy czas emocje, przyciągają nas do kończących się katastrofą wydarzeń, by ujawnić nam swoją zawartość.
Konkretne zdarzenia budują się więc latami – nie powstają przypadkowo, choć może nam się tak wydawać, jeśli brakuje nam wiedzy i świadomości na temat działania Praw Uniwersalnych. Emocje są zapisem wewnętrznych i zewnętrznych zdarzeń, które doprowadziły nas do momentu katastrofy życiowej – bogatym źródłem informacji na ich temat. Każdy poważnie myślący o sobie człowiek – w moim odczuciu – nie powinien ich pomijać, lekceważyć czy tłumić, bądź też przeciwnie – fiksować się na nich. Królewska sztuka opanowania emocji zna ich naturę i potrafi zastosować ją w celu poszerzenia samoświadomości.
Zauważmy, że jako ludzkość aspirujemy współcześnie do takich rzeczy jak podbijanie kosmosu, tworzenia coraz bardziej zaawansowanych komputerów bądź maszyn. Jesteśmy niemalże zachwyceni własnym w tym kierunku „rozwojem”. Przy tym wszystkim nie umiemy jednak świadomie nawigować w życiu samymi sobą, do czego niezbędne jest rozumienie treści oraz mechaniki działania własnych emocji. Wszystko to sprawia, że nie rozumiemy i nie chcemy rozumieć sensu oraz przyczyn dotykających nas, życiowych prób. Ubolewamy nad tym, że zakłócają one naszą „małą stabilizację”. Skupiamy się na tym, co zrobili nam inni, w miejsce tego, co zrobiliśmy sami sobie, doprowadzając się do tych nieprzyjemnych, życiowych momentów. One nie są jednak niczym innym niż otwarciem księgi o nas samych, księgi mieszczącej głęboką pamięć tego kim jesteśmy i dokąd właściwie zmierzamy. Bez umiejętności jej rozczytania, opisywany tu rodzaj nawigacji jest niemożliwy do opanowania. Wówczas faktycznie stajemy się trzciną na wietrze, rozdygotanym puchem, targanym przez podmuchy niezrozumiałej przypadkowości, który jednak potrafi skonstruować bombę i wysadzić w powietrze rzekomo „winnych” swego aktualnego położenia. Dla takich istot, opowieści o sztukach królewskich, pozostają jedynie bajkami opowiadanymi na dobranoc dzieciom, a życie: powieścią głupca – głośną, wrzaskliwą, a nic nieznaczącą.
Czekam na wpis o homoseksualizmie!