Czy ta skarbnica wiedzy jest dla Ciebie otwarta? O „dużym Ty” w praktyce
Kultura, w której żyjemy, namaszczona paradygmatem materialistycznym, zgodnie z którym coś, co nie może zostać zauważone za pomocą powszechnie występujących zmysłów, ma status niebezpiecznego i podejrzanego. Do tej kategorii zaliczają się również ludzkie emocje – jako coś, czego nie widać i nad czym zazwyczaj nie ma kontroli. Tymczasem emocje pełnią również funkcję “dostawcy” ważnych informacji o nas samych. Nie mniej ta skarbnica wiedzy nie jest dla każdego otwarta. Czy jesteś jedną z osób, która potrafi z niej korzystać?
Dla tzw pozornego spokoju i bezpieczeństwa, patrzymy z lekką podejrzliwością na ludzi, którzy emocjonalny obszar swego życia czynią dosyć swobodnym. Z reguły bowiem wyciągamy od małego wnioski, żeby za bardzo się z emocjonalnymi kwestiami przed innymi nie obnażać. Większość z nas jest w tym tak skuteczna, że równie sprawnie co przed innymi, ukrywa własne emocje przed samym sobą.
Odwrotnością do powyższej tendencji jest ta, że niektóre osoby wyczuwają, iż dzisiaj różne rodzaje teatralnej emocjonalności są dosyć „trendy”. W związku z czym, mniej lub bardziej świadomie, podbijają jej bębenek, celem zwrócenia na siebie uwagi. Ten modus operandi ma również swoją ciemną stronę: można się w nim bowiem na amen zafiksować i utknąć np. w poczuciu żalu czy depresji.
O emocjach pisałam i mówiłam już wiele, dlatego osoby głodne dowiedzieć się więcej w tych tematach, zapraszam do odsłuchania vlogów i przebrnięcia przez inne teksty na resharmonice 😉 Nie mniej – w tym krótkim artykule, chciałabym Wam zwrócić uwagę na ich jedną, bardzo poważną funkcję, o której dużo się mówi, lecz niekoniecznie wyjaśnia bliżej, na czym ona polega.
Mianowicie – emocje są źródłem informacji o nas samych. W określonych sytuacjach, dosłownie poruszają one nami, niczym aktorem na scenie, popychając niejako do wykonania takiej a nie innej czynności. Jeśli w takich (zwłaszcza trudnych) momentach, jesteś w stanie niejako „ocknąć się” w wirze dziejącej się akcji i włączyć coś na zasadzie „punktu obserwacyjnego” wewnątrz Ciebie samego, możesz ze swojego własnego zachowania oraz odczuć – odczytać bardzo cenne dla siebie informacje.
Jakie to informacje?
Najczęstszym (przynajmniej mnie) nasuwającym się w momentach takiej obserwacji spostrzeżeniem, jest to, że zaczynam widzieć, że „coś”, co motywuje mnie do takiego a nie innego zachowania, nie jest do końca moje. Tzn, że pochodzi to niejako z „zewnątrz mnie”, a porusza moim ciałem i dobiera się do formowania myśli, zgodnych z tym nie do końca moim impulsem.
Jeśli uda mi się samą siebie przyłapać na takim „gorącym uczynku”, to faktycznie nie ma lepszego momentu, by wlać świadomość w swoje odczucia i działania. Wówczas mogę powoli rezygnować z owego automatyzmu, świadomie obserwować to, co się we mnie dzieje i móc to powoli, w świetle swojej świadomości „rozpuszczać”.
Jak to zrobić?
Na pewno macie jakieś zachowanie, które Wam się nagminne powtarza. Na przykład, wpadacie w furię, kiedy wasze dzieci nie sprzątają po sobie naczyń i zaczynacie na nie krzyczeć oraz równolegle zakwaszać domową atmosferę. Przygotowując się do polowania na swojego wewnętrznego intruza, trzeba więc wiedzieć, kiedy i w jakich okolicznościach zwierzyna się pojawia. Potem musimy zachować czujność – bo takie emocjonalne fale zalewają nas zazwyczaj znienacka.
W dalszej kolejności, musimy się niejako obudzić, otworzyć nasze wewnętrzne oczy w momencie, w którym rzeczona fala już nas „zgarnęła”. Nie jest to łatwe zadanie i zazwyczaj radzimy z nim sobie, tłumiąc, wypierając czy negując to, co doprowadza nas do szału. Tu jednak chodzi o to, by zaakceptować, że tak czasami mamy (np. że krzyczymy) i pozwolić temu przypłynąć, wyrazić się. Jedak tylko tyle i tak długo, jak konieczne jest owego czegoś zauważenie przez samego siebie. Zaznaczam, że nie chodzi tu o celebrację tych stanów i zafiksowywanie się na nich. Celem jest wywabienie „zwierzyny” z jej kryjówki, by móc zobaczyć w skali 1:1 – z czym w zasadzie mamy do czynienia.
Im więcej będzie w nas dla owej „zwierzyny” – akceptacji, z jednoczesną wolą zmiany zachowania (paradoks) – tym bardziej będziemy rozluźnieni. Im większy luz, tym łatwiej światłu świadomości przebić się przez wzburzenie i nawałnicę emocji. I wówczas – znów paradoksalnie – siła naszego oburzenia będzie przy każdej kolejnej tego typu akcji – opadać.
Oczywiście nie oczekujmy, że za pierwszym razem nam się uda wszystko zmienić. Najpewniej potrzeba będzie do tego kilku rozciągniętych w czasie podejść. Nie mniej, powodzenie operacji jest wprostproporcjonalne do tego, na jak długo będziemy w stanie utrzymać ów obserwacyjny punkt.
Dlaczego to jest takie ważne?
Punkt obserwacyjny, tacy trochę „duzi my”. W relacji do tego, co dzieje się w różnych obszarach podświadomości, ma on funkcję nadrzędną. Innymi słowy – jest w stanie wpływać na jej struktury i funkcje, plastycznie dostosowując ją do obecnego w nim ukierunkowania. Kiedy taki obserwator jest obecny w naszym życiu praktycznie na stałe, można mówić o wstępnej fazie „oświecenia”, która jest w gruncie rzeczy odzyskaniem połączenia między naszą duszą a osobowością i współdziałaniem ich w harmonijnym połączeniu.
Dołącz do naszej Grupy Dsykusyjnej na FB -> F R O N E S I S, czyli mądrość praktyczna