wolność czym jest
|

Czym jest wolność? O trzech metodach zarządzania rzeczywistością

Czy wolność może być czymś innym, niż potocznie rozumiany brak przymusu? Niewielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę, że jest ona nierozerwalnie związana z umiejętnością czytania i rozumienia dotykających nas wydarzeń, jako informacji zwrotnej od Życia. Za ich pośrednictwem mówi nam ono, czy prowadzimy je z uwzględnieniem i zastosowaniem się do Praw Uniwersalnych, czy wręcz przeciwnie. Wolnością trzeba się nauczyć posługiwać, w przeciwnym wypadku zostaje bardzo szybko odbierana. Zabierają nam ją „mechanizmy życiowej korekty”, które wzbudziliśmy poprzez niestosowanie się do powszechnie obowiązujących, uniwersalnych zasad. Czym owe Prawa Uniwersalne są, pisałam w -> poprzednim artykule.

Świadomość potoczna najczęściej łączy pojęcie „powszechnie obowiązujących zasad” z prawem ludzkim, bądź też z moralnością. Nie mniej, warto mieć na uwadze, że ich obecność jest jedynie SKUTKIEM pewnego mechanizmu poprawkowego, działającego w ramach Praw Uniwersalnych, który powstaje w wyniku ich (Praw Uniwersalnych) łamania. Innymi słowy, rodzaj ładu, w którym żyją współcześni ludzie, jest rezultatem smutnej konieczności.

Łady przymusowe (korekcyjne) powstają w danych populacjach, w wyniku nagminnych, przedłużających się w czasie odstępstw od stosowania Prawa Uniwersalnego. Wówczas niejako „samoistnie” powstają społeczne systemy, oparte na strachu lub moralności (bądź też mieszance jednego i drugiego), zastępujące żywe kolektywy, osnute na działaniu świadomości. Nie są więc one żadnym osiągnięciem, a jedynie rodzajem protezy, pewnego buforu, zapewniającego jako-taki porządek.

Być może zabrzmi to bardzo twardo, nie mniej współcześnie nie możemy mówić o realnej wolności, gdyż do jej zaistnienia jest potrzebny żywy kolektyw – zbiór jednostek rozumiejących zarówno samych siebie jak i otaczający je świat, a co za tym idzie – potrafiących POPRAWNIE czytać Prawo Uniwersalne i się do niego stosować. Ludzie są niejako powołani do tego, by odzyskać przynależną im wolność, a działanie to jest współcześnie procesem przebiegającym od strachu, poprzez moralność aż do ponownego zrozumienia i uhonorowania Praw Uniwersalnych. Poszczególne warianty tego procesu, bardziej szczegółowo opisuje poniższa plansza:

metody zarządzania rzeczywistością - resharmonica.pl

Średnia populacji operuje obecnie w pierwszym opisanym zakresie – strachu oraz prawach ludzkich, które są z nim powiązane. Na tej osnowie organizowane jest życie większości społeczeństw. Sęk w tym, że owe prawa mają oparcie jedynie w umowie społecznej i mimo oficjalnie deklarowanego egalitaryzmu, niestety pozostawiają dla wtajemniczonych w ich zawiłości pewne furtki, które sprawiają, że co prawda „wszystkie zwierzęta są równe, lecz niektóre są równiejsze”. Dodatkowo, gdy mówimy o zarządzaniu rzeczywistością opartą na strachu, zawsze musi istnieć aparat przymusu, który będzie pilnował, by ludzie nie próbowali obejść owych powszechnie obowiązujących „zasad”.

Zarządzanie strachem jest skuteczne, jednak na dłuższą metę bardzo kosztowne, ponieważ potrzeba tutaj szeregu instytucji, które będą pilnować, by statystyczny Kowalski nie pomyślał o pójściu inną ścieżką niż ta, która przez „jedyną słuszną linię” jest uznawana za właściwą. Wysokość kosztów takiej nadzorczej instalacji podwaja fakt, że kiedy tylko Kowalski będzie miał możliwość wyśliźnięcia się swoim powinnościom, nie omieszka tego zrobić. Przykładem jednostki kolektywnej opartej na takiej zasadzie było Imperium Radzieckie.

Znacznie bardziej efektywną, mniej kosztowną w utrzymaniu, aczkolwiek rozciągniętą w czasie przy implementacji, jest metoda kolonizacji przestrzeni symbolicznej (kultury) za pomocą pewnych zasad, które w którymś z kolejnych pokoleń są uznawane przez jednostki za „własne”, czyli mówiąc żargonem socjologicznym – zinternalizowane. Mówimy wówczas o moralności oraz systemach społecznych na niej opartych.

Moralność praktycznie zawsze próbuje być refleksją Praw Uniwersalnych. Dekalog oraz różne inne zasady kolportowane przez masowe religie, posługują się tego rodzaju narracją. Utrzymują one masy ludzkie w „porządku sumienia”, pełniąc rolę tych, którzy wdrukowują ludziom w serca i umysły niewidzialnych „strażników”, pełniących rolę wewnętrznych cenzorów bądź też sumienia. Tym samym sprawiają, że całe populacje osiują swoje życie do pewnego stopnia „samoistnie”, wokół ochrony pewnych wartości, które zgodnie z ich percepcją stanowią rodzaj sacrum. Systemy prawa oparte, bądź też czerpiące z moralności, sprawiają wrażenie, jakoby populacje będące pod ich wpływem same z siebie przejawiały zachowania potocznie uznawane za właściwe.

Nie mniej, powyższe działanie jedynie z pozoru jest organiczne i samoistne, gdyż u swoich głębokich podstaw ma ono swe źródło w strachu przed ogniami piekielnymi czy też innymi formami potępienia. Człowiek widzi wówczas zagrożenie w przestrzeni, którą utożsamia z wiecznością. Chcąc uniknąć takiej kary, podporządkowuje się podświadomie „temu kto wie co robić, by jej uniknąć”. Dlatego też warto mieć na uwadze, że moralność jest RÓWNIEŻ protezą, stanem przejściowym między strachem a świadomością. Ta ostatnia wyraża się między innymi w realnym zrozumieniu działania Praw Uniwersalnych, subtelnych mechanizmów przestrzeni oraz kierowaniem swoim życiem wraz uwzględnieniem tej dynamiki.

Dwa ośrodki dystrybucji moralności

Zarządzanie systemem społecznym opartym na moralności wymaga mniej rozbudowanego, zewnętrznego aparatu przymusu, ponieważ jednostki pilnują się same, bądź też pilnują siebie nawzajem, by postępować zgodnie z tym, co jest przez nie uznawane za sacrum. Do czasów współczesnych, monopol na ten rodzaj zarządzania rzeczywistością miała głównie watykańska organizacja kościelna. Nie mniej wraz z powstaniem marksizmu (tuż po wojnach napoleońskich), uzyskała młodego i całkiem nieźle radzącego sobie rywala: opiekuńcze państwo świeckie, którego model jest dziś realizowany głównie przez państwa starej Unii Europejskiej. Etyka wypiera religię, pieniądze – kościelnego boga. Możemy dzisiaj obserwować wyraźnie, że toczy się pewnego rodzaju walka między dwoma ośrodkami dystrybucji moralności – tradycyjnym (kościelnym) oraz nowoczesnym (świeckim).

Ludzie funkcjonujący w moralnym modus operandi pewnych rzeczy po prostu nie robią, tłumacząc tę niechęć pogwałceniem wartości, zasad itd. Nie mniej, nie potrafią dostarczyć głębszego wyjaśnienia tego, co faktycznie nimi powoduje. A jest tym niestety najczęściej strach przed negatywną opinią innych ludzi, utratą statusu społecznego czy materialnego, bądź też przed ogniem piekielnym, w którym mieliby się smażyć za swoją niesubordynację. Na marginesie, najmłodsza, konkurująca z kościelną, świecka odmiana moralności, kusi swych wyznawców brakiem tego rodzaju ograniczeń, akceptacją różnego rodzaju odstępstw od potocznie przyjętych norm, etc. Nie mniej jakoś umyka jej wspomnieć wprost o tym, że w jej przypadku podskórny strach jest również obecny…. A dotyczy on przerażenia na myśl o braku środków finansowych czy też utracie statusu społecznego, dystrybuowanych przez ów system na chorych, lecz niedostrzegalnych dla przeciętnego człowieka zasadach.

Zarządzenie poprzez świadomość

Ostatnim sposobem zarządzania rzeczywistością jest świadomość. Niestety w dniu dzisiejszym kieruje się nią śladowa ilość populacji ludzkiej. Sprawia to, że nie możemy w praktyce obserwować kolektywów, które w oparciu o nią działają, chociaż niektórym (kolektywom) może się wydawać, że tak jest. Ogólnie środowisko nie sprzyja kształtowaniu się ludzi o świadomościowym typie procesowania rzeczywistości, gdyż dominującym sposobem interakcji z nią jest strach oraz moralność. W pierwszym przypadku, gdyby nie obawa przed tym, że dostanie się za coś „baty”, to populacja robiłaby dokładnie to, do czego impulsowałyby ją niekontrolowane popędy. W drugim – co prawda pewnych rzeczy się nie dopuszcza, jednak nie potrafi się samemu pojąć realnych, głębokich przyczyn własnego postępowania oraz przyjąć za nie pełnej, realnej odpowiedzialności.

Świadomość rozumiejąca i potrafiąca czytać na podstawie życia i jego prawidłowości Prawa Uniwersalne, to dojrzała jednostka ludzka, która bierze pełną odpowiedzialność za siebie i za to, co wokół tworzy. Nie robi tego przez pozwolenie na wdrukowanie sobie poczucia winy, czy powtarzania jak katarynka jakiegoś schematu, którego nie rozumie. Człowiek taki dobrze pojmuje, jak działa jego własna przestrzeń, przestrzeń innych ludzi jak też całych jednostek kolektywnych oraz jakie są konsekwencje podejmowanych przez niego najmniejszych działań – zarówno na poziomie myśli, emocji, odczuć, czy też poczynań w warstwie fizycznej. Człowiek taki zadaje sobie sprawę z ukrytych, subtelnych mechanizmów które rządzą czasem i przestrzenią oraz tego, jak wpływają one na rzeczywistość. Oczywiście ma świadomość, w jaki sposób wpływ na rzeczywistość wywiera również on sam.

czym jest wolność? resharmonica.pl

Jednostka kierująca się świadomością w życiu, zdaje sobie sprawę że każde nadużycie, nawet jeśli żadne ludzkie oko go nie wypatrzy, jest tak czy owak zapisywane przez „niewidzialnego księgowego” (Prawa Uniwersalne).

Skutkiem kierowania się świadomością jest zatem pewien paradoks: pomimo tego, że człowiek może, pewnych rzeczy nie robi, ponieważ jest w swoim WSPÓŁODCZUWANIU świadomy daleko idących skutków swoich własnych zachowań – ich wpływu na samego siebie oraz na środowisko w którym żyje. Gdyby kolektywy zamieszkujące np.: renesansową Europę działały z tego poziomu, nikomu nie przyszłoby do głowy zakładanie kolonii oraz drenowanie ich pod względem ekonomicznym. Nikt nie realizowałby przedsięwzięć opartych na siłowym przesiedlaniu ludzi z ich naturalnych habitatów (np. Afrykanów) w inne rejony świata, pomimo posiadania wszelkich środków do tego, by to zrobić itd.

W tym właśnie, choć niewielu ludzi o tym wie – wyraża się wolność człowieka. Niekoniecznie w robieniu czegoś tylko dlatego, że posiada taką możność. Działanie z poziomu wolności paradoksalnie polega na samodzielnym narzucaniu sobie pewnych ograniczeń, wynikających z POTENCJALNYCH, dalekosiężnych SKUTKÓW wszystkich naszych zachowań. Dlatego też nie ma możliwości zaistnienia wolności w kolektywach, które nie mają świadomości działania Prawa Uniwersalnego. Nie ma bowiem mowy o istnieniu realnej wolności w momencie, w którym jednostki nie rozumieją samych siebie, padają ofiarą własnych wewnętrznych „demonów” oraz są bezsilne wobec zewnętrznych zjawisk takich jak pieniądze, seks czy władza, pod urokiem których, w odpowiednich warunkach, niemal natychmiastowo zanika ich cała z pietyzmem hodowana moralność. (Więcej w tym artykule oraz w tym filmie)

Niestety współcześnie jest tak, że MYLNIE uznaje się działanie z poziomu moralności za działanie z poziomu świadomości. Ma to miejsce, ponieważ niektóre instytucje religijne, dystrybuują moralność opartą na narracjach nawiązujących do Praw Uniwersalnych oraz duchowości, stawiając się w roli ich rzeczników. W rzeczywistości jednak, stosowana przez nie praktyka, choć oparta w części o słuszne źródła, finalnie jest martwa. Sprawia to, że idee stojące za pierwotną wersją tych wyznań, zostają ogołocone ze swoich uświęconych intencji, a ludzie gotowi do tego, by zacząć przejawienie się w tym świecie z nieco innego niż powszechnie spotykany – poziomu – pozbawieni dokładnych map i uczciwych drogowskazów dla swego wewnętrznego (po)wołania.

Korzystanie z wolności przypomina więc poruszanie się z gracją po cienkim lodzie, o którym wiemy, że jeśli kolejny krok będzie zbyt mocny lub zbyt szybki, pochwycą nas objęcia przepastnych wód. Dlatego potrzebne jest wyczucie oraz umiejętność antycypacji (przewidywania) dalszych zdarzeń w oparciu o znajomość mechaniki działania Praw Uniwersalnych, a także – to bardzo ważne – dedykacji tej wiedzy właściwym porządkom magnetycznym. Sama umiejętność odczytywania pewnych informacji to za mało – wręcz może prowadzić do tragicznych skutków.

Wolność to odpowiedzialność i świadomość

Życia w wolności trzeba się nauczyć, tak samo jak gotowania zupy z wielu składników, lecz o odpowiednio dobranych proporcjach. Potrzebny jest tu czas i doświadczenie, by owa potrawa nadawała się do jedzenia: nie zniesmaczyła nikogo, nikomu nie wygięła miny w kwaśnym grymasie, czy przyprawiła o niestrawność. To trudna sztuka, która wymaga w pierwszej kolejności przyznania racji swemu wewnętrznemu głosowi, podszeptującemu nam, że w tym świecie autentycznie coś się nie zgadza. Następnie zaś – przebrnięcia przez swoje własne cienie. Wszystko to wiąże się z koniecznością zweryfikowania tego, co dotychczas wiedzieliśmy na temat siebie i świata oraz rozpoczęcia wszystkiego jeszcze raz, zupełnie od nowa. Zatem zastanów się, Czytelniku – czy aby na pewno chcesz być Prawdziwie Wolnym Człowiekiem?  Czy wolisz śnić dalej swój sen? 😉

Podobne wpisy

2 komentarze

  1. Zawsze po rozpoczęciu takich przemyśleń, które pobudził twój tekst, mam w głowie pytania typu: czy ludzie, jako całość (a przynajmniej znacząca większość), są w stanie sięgnąć po coś więcej z własnej woli? (wybrać dobro i harmonię, mając pod ręką inne rzeczy). czy pójdą tą drogą dopiero gdy wszystkie inne się skończą? (krachy i kataklizmy również te osobiste z których droga prowadzi tylko w górę). czy może będziemy, do bliższego czy dalszego ostatecznego końca, (jakikolwiek by był) robić w kółko to samo zamieniając się rolami. pozdrawiam.

    1. Obawiam się, że niestety czasami musi dojść do pewnych wydarzeń, by dać impuls do zmiany. Paradoksalnie jest tak, że te kiepskie doświadczenia paradoksalnie są pomocne, ponieważ zajęły się skruszeniem tego, co musi zostać przełamane po to, by ruszyć do przodu. Ważne jest tylko, by w takich momentach być przytomnym, wiedzieć o co chodzi i potrafić wyciągnąć trafne wnioski z tego co się stało. pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *